Oziornoje

Oziornoje  (kaz. i ros. Озёрное) to wieś założona przez polskich przesiedleńców w czerwcu 1939 roku. Pierwsze lato spędzili oni w namiotach. Potem zaczęli budować lepianki. Jedna z nich jeszcze się zachowała. 

Podczas II wojny światowej na terenie wsi panował głód, podczas którego mieszkańcy modlili się na różańcu. Wyróżniała ich ogromna wiara – każda rodzina przywoziła ze sobą różaniec, Pismo Święte lub modlitewnik. 25 marca 1941 r. w święto Zwiastowania NMP podczas nagłych i gwałtownych roztopów na zachodnim krańcu wsi, topniejąca woda wypełniła powierzchnię wyschniętego w przeszłości jeziora, w którym pojawiło się mnóstwo ryb. Uznano to wydarzenie za cud, ponieważ tylko dzięki rybom ludzie przeżyli ten trudny czas i uchronili się od śmierci głodowej. Jezioro wyschło ponownie w 1955 r. Potem jeszcze kilkakrotnie napełniało się wodą i znikało.

skute lodem jezioro 28 listopada 2021 r.

W  1997 roku, nad brzegiem jeziora Sasykol ( ros. Сасыколь) postawiono figurę Matki Bożej z siecią pełną ryb. Poświęcił ją Jan Paweł II podczas swej podróży do Kazachstanu w 2001 roku. 

W 1990 roku powstała w Oziornoje parafia pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Pokoju, której pierwszym proboszczem był ks. Tomasz Peta. Zaczęto też budowę świątyni, która była podobna do tej w Medjugorie, mimo że mieszkańcy wcześniej nie wiedzieli o tym miejscu.

Matka Boża Królowa Pokoju została również ogłoszona główną patronką Kazachstanu i Średniej Azji.

W Oziornoje znajduje się również jeden z 12 ołtarzy wieczystej adoracji w intencji pokoju na świecie. Jest to projekt  „12 Gwiazd w Koronie Maryi Królowej Pokoju”. Jeden z nich znajduje się również w Polsce w Niepokalanowie. Oprócz Polski i Kazachstanu jest jeszcze  6 Kaplic Pokoju: Betlejem w Izraelu, Medjugorie w Bośni i Hercegowinie, Jamusukro na Wybrzeżu Kości Słoniowej, Namyang w Korei Południowej i Kibeho w Rwandzie, w Dagupan na Filipinach Ołtarze Adoracji powstają w Polsce, w Pracowni Drapikowski Studio, gdańskich artystów Mariusza i Kamila Drapikowskich.

W kaplicy wisi również obraz, który bardzo mi się podoba – Matka Boska z rybami mająca twarz Kazaszki.

W 1997 r. na pobliskim wzgórzu Sopka Wołyńska postawiono krzyż jako pomnik martyrologii ofiar komunizmu w rejonie Tajynsza i kamień pamiątkowy z inskrypcją „Bogu – chwała, ludziom – pokój, męczennikom – Królestwo Boże, narodowi kazachskiemu – rozkwit”. Wokół wzgórza umieszczona jest droga krzyżowa. 

W 2007 r. do Oziornoje przybyły siostry karmelitanki bose z Karmelu w Częstochowie. Najpierw mieszkały w starym domu, a potem wybudowany został  klasztor pw. Miłosierdzia Bożego i Niepokalanego Serca Maryi, poświęcony w 2013 roku.

Tę historię trzeba zacząć od mojego spotkania z siostrą w wakacje i jej opowieści, że kilka lat temu na stronie internetowej znalazła misjonarkę, za którą modliła się przez 40 dni postu. Osoba ta została jej przyporządkowana przypadkowo- była to siostra Elżbieta z Oziornoje w Kazachstanie. Małgosia opowiedziała mi, że znalazła ciekawe informacje na jej temat – zanim wstąpiła do zakonu była aktorką teatralną.

I tak kiedy pojawiła się możliwość pojechania do Oziornoje pamiętałam, że w Niepokalanowie jest podobna kaplica z ołtarzem, ale jakoś nie pomyślałam o klasztorze karmelitanek. Przyjechaliśmy do wsi późno i podczas kolacji siostra Lidia przedstawiając plan na następny dzień, powiedziała, że spotkamy się z siostrą Elżbietą, która była aktorką!

Podczas wizyty podeszłam do siostry i opowiedziałam o modlitwie Małgosi i tym, że cieszę się ze spotykania z nią :). To jest niesamowite, że mają ze sobą tak wiele wspólnego – uśmiech, radość życia i … historię z imieniem- każda z nich na chrzcie i w dokumentach ma inne pierwsze imię, a w rodzinach mówi się do nich „Małgosia”. 

Dostałam uściski i prezenty dla mojej siostry i na koniec siostra Elżbieta chciała coś jeszcze dla niej przynieść, ale spojrzałyśmy na siebie i w tym samym momencie powiedziałyśmy „ Następnym razem” 😉

Droga do Oziornoje była bardzo ciekawa – kierowca, myślę, że nie miał doświadczenia jazdy w takich warunkach pogodowych i nie znał drogi, a na dodatek nie miał ze sobą łopaty. Zakopaliśmy się w środku stepu w śniegu, nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy, było zimno, ciemno. Ale dzięki pomocy księdza, który przyjechał po nas ze wsparciem i wyciągnął nas z tego śniegu, wszystko skończyło się dobrze :). 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.